Queer as Folk to jeden z najlepszych seriali, jakie oglądałam w życiu. Zupełnie pomijając tematykę, jest to jeden z niewielu serii, w których charaktery postaci są wykreowane na tyle dobrze, że nie są podobne do siebie nawzajem, nie są jednoznaczne i dostają szansę na rozwój. To serial, z którego zapamiętuję jakiś cytat za każdym razem, kiedy go oglądam. I za każdym zauważam wszystkie poprzednie, ale jestem wręcz zdumiona, że nie zwróciłam uwagi na ten jeden konkretny. Wracanie do QasF służy mi więc za swego rodzaju skalę poziomu mojego rozwoju emocjonalnego: od 1 do omega, na ile zmieniło Ci się postrzeganie tego, co ważne, odkąd minęłaś ostatni kamień milowy.
***
Pierwszy raz oglądałam go, mając jakieś 14 lat. Wczesne gimnazjum, słodko-cukierkowe, pierwsze miłostki dookoła, a ja w glanach, krótkiej jeansowej mini i za dużej koszulce jakiegoś zespołu, słuchająca RHCP i próbująca swoich sił na gitarze – jednym słowem ‚alternatywna’.
I don’t believe in love, I believe in fucking. It’s honest, it’s efficient. You come in and out with maximum of pleasure and minimum of bullshit. ~Brian
Wszystkie dziewczynki, nawet te równie zbuntowane jak ja, wzdychały do tych najbardziej twardych, niedostępnych, najlepiej starszych chłopców. Im większy chuj, tym większe branie. Niedosłownie oczywiście. W QasF Brian był synonimem chuja. A ja, po jakimś zawodzie miłosnym którego nie potrafię sobie już przypomnieć stwierdziłam, że ja nie chcę wzdychać do Brianów. Ja chcę zostać Brianem, którego wszyscy będą pożądać. Całkiem sprytne i wyrachowane, jak na 14latke. Z M. zrobiłyśmy sobie nawet jednakowe obrączki, z grawerem. Ja na swojej miałam ‚I don’t believe <in love>’, ona na swojej ‚I believe <in fucking>’. A czemu końcówki w domyśle? No przecież jeszcze mama by zobaczyła i byłby przypał!
***
Brianem zostałam już w swojej podświadomości na zawsze, na długo po tym, jak żółte sznurowadła w glanach przestały wydawać się dobrym pomysłem. I kolejnym etapem, na niewiadomej jeszcze długości skali, było długotrwałe wmawianie sobie, jak bezduszna, czy raczej obojętna i nieczuła, potrafię być.
– Whatever happened between those two boys is not your god damn business.
– Brian happens to be my best friend.
– Yeah I know all about your best friend. If you ask me, Justin did the right thing. Maybe that Ethan-boy will appreciate him.
– Brian appreciated him! He did everything for him!
– Everything, but love him. He can’t love anybody, not even you. ~Debbie&Michael
Bo jedną z rzeczy, których nie nauczyłam się może z QasF, ale którą bardzo dobrze serial ten oddaje, jest skorupa, którą nakładają na siebie wrażliwi ludzie. Szczególnie żeby przetrwać w okresie nastoletniej dżungli, kiedy jedyną panującą zasadą jest ‚Pokaż, że masz to w dupie albo zostań rzucony innym na wyśmianie’. Więc okres pokazywania, jak mało mi zależy, szczególnie na TYM osobniku, który akurat budził mi motylki w brzuchu, był niesamowicie długi. Pewnie dlatego, że to tak cholernie skuteczne.
***
Już w liceum, znalazłam bardzo ładny dialog na wyrażenie budzącego się we mnie wstrętu do dostosowywania się do ram społecznie zdefiniowanych relacji. Przyjaciele, para, małżeństwo… Do ślubów stosunek miałam dokładnie takie jak Brian – delikatnie mówiąc niechętny. Do zasad w związku również.
-Can’t you forgive me? You forgave Brian million of times!
– I didn’t forgive him. I didn’t have to, because he never promised me anything. You did. ~Ethan&Justin
Bo przecież nieważne jak powinny, zdaniem telewizji śniadaniowej, wyglądać nasze relacje. Jak je nazwiemy. Wierność i zdrada, miłość i przyjaźń są pojęciami relatywnymi, zależącymi od układu jaki wypracujemy i zasad, jakich obiecamy przestrzegać. Zdradą nie jest przecież seks z osobą trzecią. Zdrada jest złamanie obietnicy, że tego nie zrobimy. A jeśli zignorujemy anarchiczną definicję, że małżeństwo to sztuczny wytwór, mający na celu ułatwić funkcjonowanie cywilizacji, to nawet dla niego jedyną słuszną definicją jest „obietnica”. I uważać musimy nie na to, żeby nasza obietnica była politycznie poprawna, a na to, żeby była zgodna z nami samymi. Bo inaczej nic dziwnego, że nie sposób jej dotrzymać.
***
Aż w końcu dziś obejrzałam ostatni odcinek serii, po raz kolejny. I tym razem moja perełka pochodzi znowu z ust mojego alter ego Briana, ale tego o kilka lat starszego niż ten, którego słowami zachwycałam się 8 lat temu.
I don’t want to live with someone, who sacrificied his life and called that love, to be with me. ~Brian
Szczęśliwym można być tylko z będąc osobą, która jest szczęśliwa sama ze sobą, ze swoim życiem. Która robi to co chce i kocha, rozwija się, która wykorzystuje wszystkie swoje możliwości bez ograniczeń i nie czuje, że cokolwiek traci. I nie twierdze, że nie da się rozwijać we dwoje, pomagając sobie nawzajem w odkrywaniu kim jesteśmy. Ale nie można, kosztem samego siebie i realizacji marzeń, trzymać się kurczowo tego co mamy, tego kogo mamy, ze strachu przed ryzykiem, że to stracimy. Bo jeśli nie będziemy żyć pełnią życia tu i teraz, jak pięknie nazywają to Anglicy, ‚in my twenties’, w kwiecie życia, na początku swojej drogi <wpisz inne wytarte, ale jakże prawdziwe frazesy> to kiedy?
Widzicie, i co z tego, że Queer as Folk to serial o gejach?
Emocje nie mają płci.